Łosośna - kompleks stawów będących pozostałością po dawnej
żwirowni. Eksploatacja odbywała się kilka lat temu jedynie na zbiorniku
położonym najbliżej stacji kolejowej w Kundzinie. Potężna pływająca
koparka wybierała żwir z głębokości 15-20 metrów. Na terenie kopalni
obowiązywał zakaz wstępu i wędkowania. Rozmieszczone gęsto znaki ostrzegawcze
nie stały tam bez powodu. Na własne oczy widziałem jak podmyty brzeg
się zarwał i kilka sporych drzew znikło pod powierzchnią wody. Obecnie
w Kundzinie szkolą się nurkowie, a woda nie należy doo PZW. Historia
tego zbiornika sięga ponad 40 lat. W przerwach eksploatacji łowiono
tu potężne okazy karpi, szczupaków i okoni. Występuje też karaś, płoć,
węgorz..

Po drodze w stronę miejscowości Łosośna, mijamy rzeczkę Łosośna.
Można w niej zapolować na pstrąga (woda górska), lecz na okazy na
tym odcinku nie należy liczyć. Dochodzimy do pierwszego zbiornika
(nr 4), w którym warto zanurzyć naszą przynętę. Polecam wszelkiego
rodzaju gumki z ciężką główką. Brzegi opadają stromo aż do głębokości
10m. Głębokość max to 11,5m. Dno jest płaskie, nie występują żadne
górki ani nagłe uskoki. Możemy liczyć na dużego okonia. Wieczorem
gdy wiatr się uspokoi, a słońce zaczyna zachodzić, podpływają one
do powierzchni i uganiają za niezliczonymi stadami drobnicy.
Obchodząc staw dookoła, zauważymy w wodzie dwa wraki samochodów, a
na brzegu krzyż upamiętniający miejsce tragedii. Teren w ciągu tygodnia
nie jest zbyt często odwiedzany, lecz w weekend spotkamy tu wielu
wędkarzy z pobliskiej Sokółki. Odradzam samotne wyprawy. Kompan zapewni
nam po pierwsze - pomoc w podebraniu ryby na stromym brzegu, a po
drugie - we dwóch zawsze raźniej. Dwa lata temu strzelano tu do mnie
z dubeltówki. Śrut rozprysł wodę metr od moich nóg. Z drugiego brzegu
zobaczyłem odjeżdżającego na pełnym gazie Poloneza, a w środku dwóch
starszych panów. Mam nadzieję że to był tylko przypadek....
Warto jest wejść na widoczną po drodze hałdę piachu. Z góry rozciąga
się wspaniały widok. Jest to najwyższy punkt w okolicy - tu każdy
telefon będzie miał zasięg. W pobliskim podmokłym lasku zamieszkały
wydry. Po zmroku często robią wypady na polowanie nad pobliską rzeczkę
lub stawy. Ich łupem padają raki, które nocą wychodzą na płycizny.



Ze szczytu widać również cel naszej wyprawy - dwa potężne stawy. Mniejszy
z nich (nr 5), o jasnozielonej wodzie jest głęboki na 15 metrów (średnia
to ok. 10m). Dno nie jest równe, występuje kilka uskoków i górek.
Najwyższa jest na głębokości 5 metrów. Pływając z echosondą właśnie
na jej stokach widziałem najwięcej ryb. Kilka z nich uaktywniło alarm
ustawiony na wykrywanie największych okazów. Złowić można płoć, leszcza,
karasia, karpia. Wśród drapieżników króluje okoń. Łowione tu były
ponad kilogramowe okazy tej ryby. Miejscowi twierdzą że właśnie ten
staw kilka lat temu został zarybiony sandaczem. Nowinki wędkarskie
rozchodzą się przecież szybciej niż błyskawica.


Znajdujący się obok większy zbiornik (nr 6) kusi bardziej urozmaiconą
linią brzegową. Stojąc na wysokim brzegu widać dwie górki podwodne,
których wierzchołki sięgają prawie powierzchni wody. Średnia głębokość
jest podobna jak w pozostałych stawach i wynosi ok. 9 metrów (max
- 12,5m). Dno w części środkowej zbiornika jest dość wyrównane, lecz
występuje tez kilka uskoków od 0,5 do 1 metra. Właśnie na ich zboczach
i w ich pobliżu namierzyłem echosondą największe stada ryb. Na głębokości
10 metrów, na przestrzeni ok. 100m zgromadziło się tyle ryb, że musiałem
wyłączyć funkcję "fish alarm". Występowanie ryb na tej głębokości
świadczy o dobrym natlenieniu wody. Miejsce to znajduje się niestety
poza zasięgiem rzutu z brzegu. Ciekawie prezentuje się najwęższy koniec
zbiornika. Dno jest porośnięte częściowo roślinnością, głębokość waha
się w granicach 4-5m. Tu kontakt ze szczupakiem na pewno nie będzie
przypadkowy. Największy okaz tego gatunku, o masie 8 kg, należy do
łowcy z Sokółki. Na wędkę trafić też może ponad 1,5 kg okoń, wypasiony
karaś i leszcz. Zarybiano również karpiem, amurem, sumem i węgorzem.
W parne i bezwietrzne dni, przy podwodnych górkach spławiają się prawdziwe
"potwory", które burzą krew w sercu spokojnego wędkarza.

Każdy kto po pierwszej wizycie powie, że zna to łowisko jak własną kieszeń,
ten kłamie. Miałem okazję łowić tu kilkanaście razy, pływać z echosondą,
a wracając - za każdym razem odkrywałem cos nowego. Wędkowanie tu jest
wyzwaniem i uczy pokory. Nagrodą za trudy będzie na pewno ryba w plecaku,
gdy wszyscy wokół mówią że "dziś nie bierze".
ARTFISH
|