Po drodze z Białegostoku w stronę Sokółki, kilka kilometrów za Czarną
Białostocką znajduje się cel wyprawy - rzeka Sokołda w miejscowości
Straż. Szeroka w tym miejscu na około 7-10m rzeka płynie leniwie
wśród łąk, tylko miejscami zbliżając się do granicy lasu. Około 200m
poniżej mostu drogowego jest niewielki jaz piętrzący wodę. Powyżej
niego Sokołda jest głębsza i spokojniejsza, zasilana dwoma niewielkimi
dopływami. Pierwszy z nich znajduje się około 100m od mostu, drugi
natomiast 1km powyżej. Ich okolicy zawsze kręcą się większe lub mniejsze
pstrągi. Samochód można zostawić po lewej stronie przed wioską lub
kierując się w prawo drogą żwirową w stronę m. Ostrówek, na jej poboczu.


Wszystkie szkoły pstrągowania mówią by ryby podchodzić od ogona,
ja jednak wolę schodzić w dół rzeki i wykonywać dłuższe rzuty lub
wypuszczać przynętę na napiętej żyłce. Idę więc około 2km w górę rzeki,
a potem łowiąc wracam do auta. Rzeka jest w większości miejsc dostępna,
miejscami tylko trzciny uniemożliwiają dostęp do wody. Zakręty są
głębokie na kilka metrów, a część burt ma podmycia zapewniające rybom
kryjówki. Częstym przyłowem, szczególnie wiosną będą szczupaki i to
niemałe. Może też trafić się pojedynczy okoń lub kleń. Najlepsze wyniki
na tym odcinku są możliwe do osiągnięcia od momentu, kiedy woda pośniegowa
wraca do koryta rzeki, co dzieje się zawsze na wiosnę, aż do końca
maja. Pstrągi uderzają wtedy w przynęty wyjątkowo agresywnie. Około
1,5km powyżej, rz. Sokołda staje się wąska i głębsza, a kropki które
tam łowiłem rzadko przekraczały 40cm.
W dół od mostu drogowego rzeka płynie przez odcinek łąkowy. Do łowienia
łatwiejszy jest brzeg od str. wsi Ostrówek. Właśnie pomiędzy ta wsią,
a Strażą znajdują się piękne, głębokie zakręty ze wstecznym prądem,
na których to przy dnie mają kryjówki duże pstrągi. Przynęta podana
w takim miejscu musi pracować nienagannie, nawet w stałym uciągu,
jak również prowadzona z prądem. Proste, płytkie i zarośnięte odcinki
darzą zazwyczaj małymi rybami. Wszystko co duże, siedzi właśnie w
jamkach. Oczywiście w okresie intensywnego żerowania wszystko się
zmienia, gdyż od każdej reguły sa pewne odstępstwa.


Pewnego razu w okresie zimowym spotkałem tubylca, który łowił sprzętem
i przynętami, które ja założył bym chętnie przy łowieniu szczupaka
na Siemianówce. Żyłka ocierająca się o około 0,30mm, stalowy przypon,
na dużej główce jigowej imitacja żaby, a na kolanku haka doczepiony
dodatkowo twister. Pochwalił się, że w tym roku (a była to połowa
marca) wyjął juz jednego 50taka, a drugiej ryby nie dał rady oderwać
od dna i po chwili mu się spięła. Wniosek jest jeden, trzeba próbować
aż trafi się na dzień dobrego żerowania, wtedy nie jest potrzebny
ani finezyjny sprzęt, ani też specjalistyczna przynęta. W wodzie są
ryby i to jest najważniejsze.